czwartek, 18 lutego 2016

Decyzja na lata - pies ze schroniska, czyli o realizacji marzeń.







Nie mam zwyczaju opisywać sowich przeżyć, uczuć. Nie potrzebuje poklasku czy zachwycania się tym co akurat zrobię, cieszę się tym z najbliższymi, to mi wystarcza. Jednak nadchodzi taki czas, kiedy nie tyle odczuwam potrzebę co czuje się zobowiązana aby dotarło to do kogokolwiek.


Mam dwadzieścia jeden lat. Największą moją pasją są psy, no może jeszcze sport i wszystko dookoła niego i dziary. Tak. Ale od kiedy pamiętam, psy. Śmieją się u mnie w rodzinie, że to przez to, że kiedy rodzice przywieźli mnie ze szpitala, dziadek włożył mi do łóżeczka jamniczke. Może być, okej. Od kiedy mówiłam i zaczynałam świadomie postrzegać świat prosiłam rodziców o psa. Tata jeszcze był skłonny zgodzić się na czekoladowego labradora, ale mama. „Kto będzie sprzątał”. „Pies to obowiązek” itd. Racja. Zgadzam się. Moi rodzice doskonale wiedzieli o mojej szajbie na tym punkcie. Dlatego „lizałam lizaka przez papierek”. Na moich półkach książki o psach, wszelkiej maści to norma. Animal planet był grany non stop. Serio. Wiem chyba wszystko o psach, a kiedy idę chodnikiem i widzę psa, wyłączam się, a na głos mówię tylko jego rasę. To chore. Wiem. Zawsze jeździłam na wystawy. Tato zabierał mnie. Kiedy widziałam wielki stadion cały obstawiony ringami, byłam w niebie. Kiedy odkrywałam dopiero swoje upodobania krzyczałam na widok każdego psa. No może nie każdego, bo małe psy to nie moja bajka. Ale zachwycało mnie wszystko, wzorcowe budowy, lśniące wyczesane szaty. Masakra. Z każdym rokiem moje upodobania zmniejszały się – w sensie, fascynowały mnie konkretne rasy. Wpadałam więc na teren wystawy, szukałam dogów niemieckich, cane corso, staffików i bulterierów. Siadałam przy ringu i mogłam siedzieć tam całe godziny. Dostawałam oczopląsów. Dosłownie.


Pies z hodowli?
Zawsze chciałam rasowego psa. Najlepiej po jednym z każdej z wymienionych wyżej ras. Marzenia. Ale jednocześnie miałam zawsze w sobie konflikt. Przecież te psy rozmnażane są właśnie dla zarobku. Wiadomo, ich pochodzenie udokumentowane jest na każdej linii, badania przeprowadzone w pierwszych tygodniach, przeglądy hodowlane, wszystko jak należy. Tylko czy tak naprawdę o to chodzi w posiadaniu psa. Mimo tego, że wszystkie psy są zbadane nie od dziś wiadomo, że psy rasowe mają choroby charakterystyczne dla ich ras, często są one wpisane w ich naturę. Ale każdego  to świadomy, bądź nie świadomy wybór.


Druga strona medalu.
Chyba każdy z nas ma świadomość, że schroniska istnieją. Jak sama nazwa mówi schron, właśnie schron, nie dom. A dla niektórych zwierząt niestety do końca ich dni to dom. Kiedy ludzie decydują się na psa ze schroniska najbardziej kierują się jego wyglądem. Najczęściej.
Zdecydowaliśmy się więc z Łukaszem na psa. Psa ze schroniska. Obejrzeliśmy stronę schroniska i psy z zakładki „adopcja”.  Co nami kierowało przy wyborze. No niby to czy ładny czy nie. Ale. Nadszedł dzień kiedy wybraliśmy się do schroniska. Pani w schronisku podaliśmy numery psów, które nam się spodobały. Numery. Były to dwa psy. Pani sprawdziła w komputerze no i zaczęło się najgorsze. Zaprowadziła nas pomiędzy kojce. Dla mnie największego zwolennika psów. Straszne przeżycie.  Pokazała nam najpierw jednego, potem drugiego-jak się okazało nie był to ten o którego nam chodziło, chyba pani pomyliła numery po prostu. Ale to nie ważne. Jak zobaczyliśmy Hermesa (w schronie Bruna) od razu wiedzieliśmy, że go bierzemy. Był w wielkim kojcu wysypanym piaskiem z dwoma suczkami. Suczki szczekały, gryzły się, rzucały. A on, siedział z tyłu i przyglądał się. Kiedy pani poszła po smycz a my czekaliśmy obok jego kojca Łukasz rzucił „Nie no, musimy go wziąć, zobacz jak on patrzy i jaki jest spokojny”. Rzeczywiście, taki był. Jednak największy szok przeżyliśmy kiedy pani powiedziała On nie był na spacerze dobre pół roku”. Co?! Jak?! Pół roku. Wyobrażacie sobie to. Teraz kiedy to pisze mam łzy w oczach. Dobra, wzięliśmy go na spacer. Ciągnął niesamowicie. Ale trudno się dziwić. Pół roku nie widział trawy, nie czuł zapachów. Na początku miał nas głęboko, był tak zafascynowany spacerem. Ciągle z nosem przy ziemi. Zresztą na pewno ma coś z psa myśliwskiego, charakterystyczny krótszy ogon i podciągnięta przednia łapa kiedy coś namierza.  Spoko.  Hermes ma ok 3,5 roku. Z czego 2,5 przesiedział w schronisku i co najlepsze. Byliśmy pierwszymi osobami, które o niego pytały. Poszliśmy, wzięliśmy i tak jest z nami. Spokojny pies, które radzi sobie z nową sytuacją. A co najlepsze. Nie ma głowy jak bulterier, sierści jak staffik a tym bardziej nie przypomina cane corso a mimo to, jest z nami. I już teraz uważamy, że to najlepsza decyzja jaką podjęliśmy. Mimo, że sporo pracy przed nami. Hermes jest lękliwy. Stresują go śliskie panele. A najbardziej potrzebuje porządnej kąpieli. Możecie sobie tylko wyobrazić jak pachnie pies który 2,5 roku siedział na dworze.
Hermes jest z nami od 4 dni więc określić do końca nie możemy jaki jest. Na pewno wdzięczny i spragniony kontaktu z człowiekiem, przychodzi sam po to aby tylko go pogłaskać. Większość dnia śpi. Zostaje sam w domu i nic nie niszczy. Pies idealny? Myślimy, że tak. Tylko potrzebuje czasu by w 100% nam zaufać.
Więc jeśli jeszcze się zastanawiacie czy pies ze schroniska to dobra opcja, myślę, że po przeczytaniu historii jednego z wielu psów da wam to do myślenia.




A generalnie Łukasz chciał psa z którym będzie mógł biegać. Wygląda na to, że trafił w 10!

2 komentarze:

  1. też uratowałam dwa psiaki jednak nie ze schroniska tylko z hodowli, były ostatnie z miotu.. :)
    PorcelainDesire

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest tyle psów w schroniskach a ludzie kupują "modne" maskotki. Bardzo się cieszę, że są jeszcze tacy ludzie jak Ty, którzy psa nie biorą jako maskotka-na pokaz, tylko biorą psa jako istotę której trzeba pomóc. Chwała Ci za to! Zresztą, kunde są the best! Ten wygląda na pojętnego i fajnego :)

    PS. W sobotę 5 marca znowu dzień otwarty w schronisku w Chorzowie! Można przyjść i przespacerować się z dowolnym czworonogiem! WARTO! Ile szczęścia im to daje...
    http://www.chorzow.schronisko.com/

    OdpowiedzUsuń